Czyszczenie dywanu zasikanego przez psa może być trudnym zadaniem. Nie tylko trzeba usunąć plamy, ale także zneutralizować nieprzyjemny zapach. Na szczęście istnieje kilka sposobów, aby skutecznie wyczyścić dywan i pozbyć się nieprzyjemnych zapachów. Skuteczne pranie dywanów metodą na wskroś. Jak wspomnieliśmy, skuteczne pranie dywanów metodą na wskroś, jest procesem kilkuetapowym. Gdy dywan został wyszorowany, nadszedł czas na pozbycie się zabrudzeń. Materiał poddawany jest więc intensywnemu płukaniu, a następnie wirowaniu. Wirówka eliminuje nadmiar wody oraz pozostałości Włóż dywan do pralki i przeprowadź pełny cykl prania. Napełnij pralkę wodą i dodaj detergent do prania, stosując ilość zalecaną przez producenta. Przeprowadź dywan przez cały cykl prania. Wyjmij dywan z pralki i powieś na sucho. Puść prawie suchy dywan w suszarce. Wskazówka Pranie ręczne to najpopularniejszy sposób usuwania zabrudzeń z dywanów. Do czyszczenia przeznaczone są różne preparaty, szampony oraz gąbki i szczotki z odpowiednim włosiem, które nie niszczą struktury włókien. Można także wykorzystać domowe sposoby, np. wodę z dodatkiem octu czy płynu do naczyń. Każdemu z nas zależy także, by dywan raz na jakiś czas odświeżyć, aby nabrał żywych kolorów. W zimie rozwiązanie jest bardzo proste – wystarczy trochę śniegu, kładziemy na nim dywan wierzchem do spodu i porządnie trzepiemy trzepaczką. Śnieg jednak nie powinien być zbyt mokry, żeby dywan nie wchłonął zbyt wiele wilgoci. Dywan to piękny dodatek, który wprowadza przytulność do nawet najsurowszego wnętrza. Aby zachwycał nas jak najdłużej, należy odpowiednio o niego zadbać. Do najbardziej czasochłonnych zajęć, związanych z czyszczeniem dywanu, jest jego pranie. Jak często prać dywan? Czy rodzaj dywanu ma Czytaj dalej e1Sgp. Pozycja tym również jak krew oraz mocz stają się siedliskiem dla bakterii oraz roztoczy. Jak prać materac, by usunąć szpecące go plamy?Tłuste plamy z dania można zawsze skutecznie usunąć przy współpracy płynu do mycia naczyń oraz grubej wody. Pocieranie plamy połówką cytryn więcej może wyrządzić, że usuniemy plamy z nocne u nastolatków jak leczyć?Nie chodzi działać z obecnego ostrego problemu ani zawstydzać dziecka, ponieważ istnieje ostatnie zwykły stopień rozwoju każdego człowieka. Domowe wyjścia są wsparte na elementach biednych a generalnie dostępnych. W niektórych przypadkach środki też mogą objawić się niezbędne, gdyż działają silnie oraz sprawnie. Pot pozostawia po sobie nie tylko przykry zapach, lecz także szpecące żółte więc nadejdzie, można szybko zupełnie odkurzyć materac. Żeby wyprać zasikany materac możemy połączyć ostatnie dwie formy – cytrynę oraz sodę. Obsikany materac możemy wyczyścić za pomocą domowych, popularnych z dziesięcioleci metod i więcej przy zachowaniu środków chemicznych wygodnych w biznesach. Najważniejsze jest, aby w skalę możliwości robić ekspresowo, gdy tylko plamy na materacu się dodać jeszcze kroplę płynu do mycia naczyń, jednak z podstawy nie stanowi to celowe. Samą z najciemniejszych metod jest wykorzystanie sody oczyszczonej. Plamy z moczu na materacu z pewnością nie są jak innym dla ojców oraz pracodawców zwierząt. Przyda się a jak ośrodek na wywabianie zapachu moczu oddaje człowiek?Maluchom, jakie właśnie wliczają się kontrolowania tej rzeczywistej potrzeby, nierzadko sprowadzają się takie sytuacje. Także rodzice małych dzieci, jak i właściciele zwierząt domowych dobrze wiedzą, że w każdej chwili może sprawić się wypadek. W działalności zawsze próbuje się wtedy w wypadku małych materac, z których zdejmowania a następny ponowne nakładanie pokrowca nie jest groźne. Transport męczącego i nieprzyjemnego zapisu do pralni chemicznej rzadko gdy jest one bowiem bardzo szersze do usunięcia aniżeli te, jakie tylko powstały. Aby wyprać zasikany materac można dodatkowo wykorzystać środki chemiczne tanie w zakładach. Dysponują oni odpowiednimi zabiegami piorącymi oraz co najważniejsze odkurzaczem piorącym. Mocz ma niezmiernie groźny oraz nieco silny zapach, którego trudno się je, by rozwiązać problem nieestetycznych przebarwień. Jeżeli traktujemy o grubym, dwuosobowym materacu, to normalne pranie pokrowca będzie wyjątkowo uciążliwe. Świetnym lekarstwem jest jednocześnie dodawanie do kompozycji olejków eterycznych, ponieważ sporo z nich chowa następujące zajęcie antybakteryjne. Wszystkie szczegóły trzeba doskonale wymieszać, aż do zepsucia się ostatnich w często dorosły człowiek powinien oddawać mocz?Każdy pracownik poci się podczas snu. W sukcesu tak trudnych plam konieczne może okazać się wynajęcie rzetelnej firmy, jaka profesjonalnie przyłącza się praniem materacy, dywanów czy tapicerek. Najlepiej próbować czyścić własny materac teraz z ich korzyścią, skoro nie są szkodliwe ani dla medium naturalnego, ani dla swego zdrowia. W ciągu jego naturalnego używania często pojawiają się rozmaitego typu plamy oraz zabrudzenia, które są nieefektowne oraz wyczyścić materac skutecznie, żeby go tymczasem nie uszkodzić? Parę wodną należy rozprowadzić myjką po wszystkiej powierzchni materaca. Przede każdym trzeba zatem przygotowywać preparat należy rozprowadzić na plamie dużo za pomocą dozownika z rozpylaczem. Sposobów na pozbycie się plam i zapachu moczu jest morze dodatkowo na powodzenie nie wymagają one stałej wizyty w pralni. Pomocny będzie roztwór z wody i soku z cytryny w proporcji 2:1. Dzisiaj, kiedy mieszkają głównie w domu i rzadko są używane zgodnie z dawnym przeznaczeniem, musimy to robić sztucznie. Psy szorstkowłose nie linieją bowiem w takim stopniu jak pozostałe rasy. Dlatego większość martwych włosów pozostaje w skórze i aby zrobić miejsce dla nowych, musimy je wyrwać. Brzmi to drastycznie, ale właściwie przeprowadzony zabieg jest bezbolesny, choć niezbyt przyjemny. Dlatego wstępne podskubywanie szczeniaka zacznijmy już w wieku dwu miesięcy. Przeprowadzajmy je codziennie po kilka minut, stopniowo wydłużając czas. W miarę możliwości używajmy także trymera, co pozwoli psiakowi oswoić się z tym narzędziem. Także u dorosłego psa najlepszym rozwiązaniem jest tzw. rolling coat, czyli regularne i bardzo częste podskubywanie. Zabieg trwa za każdym razem bardzo krótko, a więc nie jest męczący ani dla psa, ani dla właściciela – a zwierzak jest stale zadbany. Do trymowania najczęściej używamy trymerów płaskich, których rozmiar dobieramy do rodzaju sierści. Niektórzy producenci sprzętu przypisują konkretne numery trymerów do poszczególnych ras, ale rzadko kiedy się to sprawdza. Kierujmy się więc raczej zasadą, że do cienkich i gęstych włosów odpowiedni jest gęsty trymer (sprawdza się znakomicie w usuwaniu podszerstka), a do włosów grubych i rzadkich – narzędzie o rzadszym rozstawie zębów. Należy także zwrócić uwagę, aby było ono tępe, bo zbyt ostre zęby obcinają włos, zamiast usuwać go z cebulkami. Coat kingi nie tylko dla szorstkich Na dużych powierzchniach, np. na grzbiecie i bokach, dobrze się sprawdzają tzw. coat kingi, zwane także trymerami hakowymi. Są dość proste w użyciu, dlatego nawet laik nie będzie miał większych problemów z ich stosowaniem. Nie zawsze jednak możemy ich użyć, bo coat kingi w większości wypadków usuwają zarówno podszerstek, jak i włos okrywowy (tak trymujemy sznaucery, airedale terriery, teriery walijskie czy foksteriery szorstkowłose). Nie nadają się więc np. dla cairn terrierów czy west highland white terrierów, u których trymujemy wyłącznie włos okrywowy. Skóra westików – szczególnie po trymowaniu – ma intensywnie różową barwę, zatem pozbawienie psa tej rasy podszerstka sprawi, że będzie przypominał prosiaczka. Coat kingi często stosujemy też do pielęgnacji innych psów niż szorstkowłose, takich jak spaniele, setery, goldeny. Pozwalają usunąć nie tylko martwy włos i podszerstek, ale także zlikwidować sterczące loczki i wicherki, które są utrapieniem właścicieli czworonogów tych ras. Kamień dla wytrwałych Zyskującą ostatnio coraz większą popularność nowością jest furminator. Przypomina kształtem niekompletne ostrze maszynki, zamocowane w rękojeści z tworzywa sztucznego. W charakterze trymera raczej się jednak nie sprawdzi – chyba że nasz pies ma dość krótki i niezbyt gruby włos lub wówczas, kiedy chcemy go tylko delikatnie przetrymować, np. zimą. Z powodzeniem natomiast możemy użyć furminatora do wyczesywania martwego włosa psów o nieco krótszej sierści – labradora, beagla, mopsa itp. Do dłuższej sierści – np. u spanieli – warto go zastosować na grzbiecie i bokach. Bardzo precyzyjnym, choć coraz rzadziej stosowanym narzędziem jest tzw. kamień trymerski. Przypomina pumeks i występuje w trzech odmianach: białej, czarnej i brązowej. Kolor dobieramy w zależności od umaszczenia psa. Trymowanie przy użyciu kamienia bywa dość żmudne, ale efekt końcowy jest doskonały. W 1989 roku spotkałem Taylora, trzyletniego czekoladowego dobermana ze Springfield, w stanie Massachusetts. To był bardzo piękny, niezwykle utytułowany pies i wzięty reproduktor. Niestety, jak wiele dobermanów miał skłonność do obsesyjnego lizania. Tę jego skłonność zauważono po raz pierwszy, kiedy miał raptem miesiąc. Ściskając w łapach poduszkę lub koc, międlił je w pysku i ssał aż były całkiem mokre. Taylor, osierocony przez matkę przy porodzie, był odchowany na butelce i wykazywał typowe zachowania sieroce, odpowiadające ssaniu kciuka u ludzi. Jako szczenię ssał także uszy innych psów, z braku koca albo cudzych uszu ssał znalezione kamyki lub patyki, a jak nie znalazł nic odpowiedniego, zaczynał ssać skórę na własnym boku, aż była mokra od śliny. Ssanie koców lub własnego boku zdarza się niemal wyłącznie u dobermanów, co sugeruje genetyczne podłoże tej przypadłości. W przypadku Taylora trudno było oprzeć się tłumaczeniu jego przypadłości osieroceniem. Jednak zachowania złożone, takie jak obsesyjne lizanie, pojawiają się w wyniku działania natury i przyzwyczajeń. Aby przypadłość ujawniła się w pełni, konieczna jest obecność obu elementów. Freud miałby zapewne wiele do powiedzenia na temat przypadłości Taylora, bez większych oporów nazywając ją inhibicją oralną. Kiedy Taylor miał dwa lata, znalazł nowe zajęcie dla swojego języka – zaczął lizać własne łapy. Początkowo najwięcej czasu poświęcał wylizywaniu prawej tylnej kończyny, następnie przerzucił się na prawy nadgarstek, zaczął także znacznie bardziej intensywnie wylizywać i ssać swój prawy bok. Kiedy trafił do mojego gabinetu, koncentrował się właśnie na lewym nadgarstku, jednak wciąż najwięcej czasu poświęcał prawemu bokowi, lizał się tak intensywnie, że pojawiła się tam wielka, sącząca się rana. Lewy nadgarstek też nie wyglądał najlepiej – był czerwony, opuchnięty i widniał na nim wrzód wielkości ćwierćdolarówki. Właścicielka Taylora, Pam Rhodes, okazała się czarującą, inteligentną kobietą, dobrze znaną w kręgu hodowców dobermanów. Przejmowała się bardzo tą przypadłością Taylora, nie tyle ze względu na to, że nie mogła go w tym stanie wystawiać, ale głównie dlatego, iż martwiła się o jego zdrowie. Tłumaczyłem Pam, że przypadłość Taylora może być rezultatem kombinacji czynników dziedzicznych i wpływu otoczenia (zwłaszcza w okresie krytycznych trzech pierwszych miesięcy życia). Wspomniałem też o roli, jaką w rozwoju tej przypadłości odgrywają nuda i stres. Wiadomo, że nadmierne lizanie stale tego samego miejsca na kończynie może prowadzić do wrzodziejącego zapalenia skóry, choroby zwanej potocznie „wrzodami z nudy”. Właściciele chorych psów przyznają zwykle, że są one same przez cały dzień. Kiedy pies zaczyna lizać dostępny kawałek ciała – przednie kończyny, gdy leży wyciągnięty, bok albo kończyny tylne, gdy leży zwinięty w kłębek, i staje się dlań swego rodzaju rozrywką we wszechogarniającej nudzie, i łatwo przeradza się w działanie samonagradzające. Sama czynność lizania zyskuje nowy wymiar. Z czasem lizanie powoduje uszkodzenia skóry prowadząc do przewlekłego stanu zapalnego. Lizanie staje się także obsesją, więc pies liże się nieustannie, nawet kiedy nie jest sam i nie nudzi się. Kiedy ścieżki połączeń neurologicznych dobrze okrzepną i zachowanie staje się automatyczne, możemy mówić o stereotypii. Według słownika, stereotypia to stale powtarzające się zachowanie, które dla patrzących z boku wydaje się bezcelowe i pozbawione znaczenia. Do lizania ta definicja pasuje jak ulał. Pam słuchała uważnie moich mądrych wywodów i wyjaśnień, a potem przyznała, że Taylor rzeczywiście zostaje sam na długie godziny, kiedy nikt z nim nie pracuje. Według jej oceny, jego obecny stan osiągnął wymiar stereotypii, i jak dotąd żadne leczenie zachowawcze nie spowodowało znaczących zmian w jego zachowaniu. Jej domowy weterynarz wypróbował już wszelkie maści i balsamy, próbował także bandażować zalizane części ciała. Nałożyli nawet psu wielki plastikowy kołnierz elżbietański, aby uniemożliwić mu lizanie. Kiedy go nosił, rany zaczynały się goić, ale przecież pies nie mógł całe życie siedzieć w kołnierzu. Wystarczyło go zdjąć, aby z całą pasją wrócił do lizania, szybko powodując nawrót choroby. Pozostało nam już tylko przedyskutować możliwe formy terapii, poczynając od pewnych korzystnych dla psa zmian w jego otoczeniu i trybie życia. Na początek podkreśliłem, jak wielkie znaczenie będzie miał ruch i zwiększenie porcji ćwiczeń, bowiem pies nie ruszał się prawie wcale. Ruch miał pomóc w rozładowaniu nagromadzonej energii oraz zapobiegać niepożądanym zachowaniom. Zaleciłem dwadzieścia do trzydziestu minut bardzo intensywnego ruchu dziennie, to nie miał być tylko zwykły spacer. Co do diety, uznałem, że przy tak leniwym trybie życia pies z powodzeniem może przejść na dietę niskoenergetyczną, na przykład przeznaczoną dla seniorów. Na początek modyfikującej terapii zachowania zaleciłem wprowadzenie znaczących zmian w otoczeniu psa, co zapewni mu odrobinę rozrywki, przynajmniej do czasu, aż się nimi znudzi. Łatwo sobie z tym poradzić, kiedy właściciele są niedaleko i mogą zająć się psem, ćwicząc z nim pewne elementy kursu posłuszeństwa, pielęgnując go albo bawiąc się z nim przez chwilę, słowem zapewniając mu różnorodne rozrywki. Ale co robić, kiedy właścicieli nie ma w domu przez większą część dnia? Przez lata praktyki wypracowałem wiele sposobów na dostarczanie psom rozrywki pod nieobecność właścicieli. Miały do tego służyć rozmaite zabawki oraz trudno dostępne smakołyki, używane zamiennie, aby podtrzymać zainteresowanie psa. Poradziłem Pam, aby wychodząc zostawiała Taylorowi kości szpikowe albo gumowe zabawki wypełnione masłem orzechowym. Dodatkowo powinna nagrać na taśmę rozmaite odgłosy życia domowego i włączać ją, kiedy wychodziła na dłużej. Pam słuchała uważnie wszystkich moich rad i nagle, zanim zdążyłem przystąpić do omawiania terapii lekowej, zadała mi pytanie za milion: „A jaka jest szansa na to, że lizanie ustanie całkowicie, jeśli zastosuję się do tych wszystkich wskazówek?”. – Niezbyt duża – byłem zmuszony przyznać – ale bez tych wszystkich zmian w otoczeniu i trybie życia, które zaproponowałem, sama terapia lekowa też nie zadziała. Opowiedziałem jej o nowej terapii lekowej, którą opracowaliśmy w naszej klinice z doktorem Lou Shusterem. – Rzecz polega na tym – tłumaczyłem – iż stres powoduje uwolnienie w mózgu pewnych substancji chemicznych, czyli neuroprzekaźników, zwanych endorfinami, one z kolei stymulują uwolnienie kolejnej substancji, zwanej dopaminą, która wiąże zamysł z działaniem. Niedobory dopaminy powodują zaburzenia ruchu, jak choroba Parkinsona. Jej nadmiar jest przyczyną hieperaktywności i stereotypii, a to właśnie jest problem Taylora. Jeśli zablokujemy lekami produkcję endorfin, lizanie powinno zmniejszyć się albo ustąpić całkowicie. – Czy to endorfiny są tymi substancjami chemicznymi, które powodują tak zwane pobudzenie biegaczy? – Tak – przyznałem jej rację. – Często się zastanawiam, czy proces lizania się nie powoduje uwalniania się kolejnych porcji endorfin, tworząc swego rodzaju błędne koło. Jeśli tak jest rzeczywiście, takie psy mogą odczuwać coś w rodzaju „pobudzenia lizacza”. Pam wolno skinęła głową, potem odwróciła się do psa. Usłyszałem jak mruczy do niego cichutko: „Grzeczny pies”. Taylor wpatrywał się w nią cierpliwe, nawet mądrze, jakby doskonale rozumiał, o czym rozmawiamy. Pam wyraziła zgodę na poddanie Taylora próbnej terapii lekowej. Na tym nasze spotkanie się zakończyło i oboje opuścili klinikę, zachodząc jeszcze po drodze do naszej apteki po lekarstwa. Pam odezwała się po kilku tygodniach, mówiła, że nastąpiła mniej więcej pięćdziesięcioprocentowa poprawa w zachowaniu psa, doradziłem zwiększenie dawki leku i przedłużenie kuracji. Zastosowała się do tego i trzy tygodnie później oznajmiła triumfalnie, że lizanie całkowicie ustąpiło już w dzień po tym, jak poleciłem jej zwiększyć dawkę. Taylor nie tylko przestał lizać łapy, ale zostawił też w spokoju bok i znalezione kamienie. Pam była zachwycona, muszę przyznać, że ja też. Widziałem wcześniej, jak lizanie ustąpiło po podaniu dożylnie leku blokującego produkcję endorfin, ale Taylor był moim pierwszym pacjentem, u którego zastosowałem lek doustnie. Mniej więcej dwa tygodnie później odstawiliśmy leki, ale lizanie już nie wróciło... przynajmniej na jakiś czas. Okazało się potem, że ustąpiło całkowicie, łapy i bok wygoiły się i kilka miesięcy później pies wyglądał tak dobrze, że Pam zgłosiła go na wystawę. Później Taylor miał swoje wzloty i upadki, nawyk powracał co jakieś sześć miesięcy, za każdym razem po jakimś nieprzyjemnym dla psa wydarzeniu. Raz zaatakował go lekko inny pies, innym razem ukąsił owad. Zaczynał wtedy energicznie lizać bolące miejsce i już po chwili Pam widziała, jak wraca do uporczywego, miarowego lizania, które już wcześniej przysporzyło tylu problemów. Za każdym razem wystarczyło mu podać lekarstwo, by w ciągu tygodnia, najwyżej dwóch lizanie ustawało. Spróbowałem wytłumaczyć Pam pochodzenie tych nawrotów, posługując się porównaniem do wahadła. Tak jak ono, tak i obsesyjne lizanie można zatrzymać i pozostanie ono zatrzymane tak długo, aż jakiś bodziec uruchomi je ponownie i ponownie trzeba je będzie zatrzymać siłą. W przypadku obsesyjnego lizania ta siła to odpowiednie leki. Pam stosowała je w razie potrzeby i Taylor żył w zdrowiu jeszcze długie lata, przez które utrzymywałem kontakt z jego właścicielką. Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy udało mi się przeprowadzić pomyślnie terapię Taylora, skontaktował się ze mną dermatolog z kliniki Mayo. Właśnie zapoznał się z pracą na temat leczenia swędzącego zapalenia skóry u psów za pomocą blokerów endorfin, którą opublikowaliśmy wspólnie z Lou Shusterem. Zastanawiał się właśnie, czy naszej metody nie dałoby się zastosować w leczeniu ludzi. Chodziło o konkretnego pacjenta. Mężczyznę w średnim wieku, wiceprezesa jednej z największych amerykańskich korporacji, który kilka lat wcześniej nabrał nawyku drapania i ugniatania jednej strony własnej twarzy (tak zwane neurotyczne zdzieranie skóry). Doprowadził do tego, że jego twarz przypominała wielka sączącą ranę. Uszkodził sobie nozdrze po tej stronie twarzy oraz wyżłobił bruzdy na skroni. Zwyczajnie nie potrafił się powstrzymać. Obsesyjne zachowanie doprowadziło do powstania poważnych, niemożliwych do ukrycia ran i było dlań źródłem wielu stresów. Wszystkie dotychczasowe próby leczenia zawiodły na dłuższą metę, wyglądało na to, że zastosowanie środków blokujących wydzielanie endorfin jest jedną z ostatnich szans na uratowanie tego człowieka. Przekazałem dane na temat dawkowania, bowiem po krótkiej wymianie zdań obaj doszliśmy do wniosku, że warto spróbować. Okazało się, że rezultaty były nawet lepsze niż w przypadku Taylora. Trzy dni po podaniu pierwszej dawki leku mężczyzna przestał się drapać, a w ciągu miesiąca jego rany zaczęły się goić. Kiedy odstawiono leki, drapanie nie powróciło, a sześć tygodni później twarz była niemal całkowicie wygojona. Lekarze z kliniki Mayo byli pod tak wielkim wrażeniem osiągniętych rezultatów, że napisali o nich w poważnym piśmie dermatologicznym. Ja zaś zastanawiałem się, czy nie zwrócić się do tego pacjenta, w końcu poważnego biznesmena, o sponsorowanie dalszych badań na psach, ale po zastanowieniu dałem spokój – prezes korporacji mógł nie być zachwycony tym, że w ostatecznym rozrachunku leczono go jak psa. Leki blokujące wydzielanie endorfin wprowadzono ostatnio do terapii uzależnień alkoholowych, co sugeruje, iż podobny mechanizm samonagradzania działa także w przypadku utrwalania nawyku sięgania po alkohol, neurotycznego drapania się i obsesyjnego lizania się u psów. Muszę jednak dodać, że nie wszystkie psy cierpiące na zapalenie skóry, którym podawałem blokery endorfin, zareagowały pozytywnie na terapię. Sądzę, iż przyczyna tkwi w tym, że nie wszystkie przypadki zapalenia skóry mają to samo podłoże i mechanizm działania. W 1990 roku jedna z poważnych gazet weterynaryjnych opublikowała ważny artykuł dotyczący użycia w terapii zapalenia skóry leku podawanego ludziom w leczeniu zachowań obsesyjnych, który reguluje poziom jednego z neuroprzekaźników – serotoniny – poprzez blokowanie jej reabsorbcji. Serotonina ma poważny wpływ na nasze nastroje, najogólniej rzecz ujmując – wyższy, raczej stały poziom serotoniny wpływa na nie stabilizująco. Ponieważ psy cierpiące na zapalenie skóry dobrze reagowały na terapię lekową oraz ze względu na duże podobieństwo pomiędzy obsesyjnym lizaniem się przez psy i obsesyjnym myciem rąk przez ludzi, autorzy artykułu uznali, że swędzące zapalenie skóry u psów jest odpowiednikiem zespołu zachowań obsesyjnych u ludzi (OCD). Ponad 85 procent przypadków OCD u ludzi koncentruje się wokół czystości, bakterii, chorób, prowadząc do obsesyjnego mycia i czyszczenia. Kiedy próbujemy potraktować ludzki OCD jako model dla psów, rzecz się trochę komplikuje, te ostatnie bowiem nie znają takich pojęć, jak bakterie czy zapobieganie chorobom. Jednak u dzieci, które także mają o tym niewielkie pojęcie, potrafią rozwijać się obsesje na tle czegoś, co wydaje im się zanieczyszczeniem, choć w istocie nim nie jest, na przykład na tle koloru niebieskiego. Być może psy pod tym względem bardziej przypominają dzieci niż dorosłych. Można założyć, że ich pierwotny przymus przeradza się w utrwaloną obsesję (jeszcze parę liźnięć i wreszcie będzie czyste). Jednym z pierwszych psich pacjentów, których leczyłem za pomocą leków antyobsesyjnych, był wielki czarny wełnisty mieszaniec o imieniu Sam. Na moje szczęście właścicielka Sama był psychologiem z doktoratem, więc problemy związane z zachowaniami obsesyjnymi nie były jej obce. Co więcej, Sam był jej bardzo drogi i była gotowa poruszyć niebo i ziemię, aby mu pomóc. Byłem wdzięczny losowi, że mogłem współpracować z wykształconą, w dodatku dysponującą odpowiednimi funduszami i ogromną determinacją osobą, która godziła się na nowatorską terapię. Zapalenie skóry u Sama było jednym z najgorszych, jakie zdarzyło mi się kiedykolwiek widzieć. Infekcja była tak rozległa, że zacząłem się obawiać o stan kości. Powstrzymałem się jednak od opowiedzenia zatroskanej właścicielce Sama o przypadku, w którym infekcja kości była na tyle zaawansowana, iż konieczna była amputacja całej kończyny. Zaczęliśmy podawać Samowi antydepresant, a z jego właścicielką byłem w stałym kontakcie. Czas płynął, a rezultaty terapii były znakomite. Przez mniej więcej trzy miesiące pies stopniowo lizał się coraz mniej, co żywo przypominało zdrowienie ludzi dotkniętych OCD leczonych w taki sam sposób – po dwóch tygodniach obserwowano pięćdziesięcioprocentową poprawę, po trzech siedemdziesięciopięcioprocentową i tak dalej. Na koniec lizanie niemal całkowicie ustało, pojawiając się jedynie okazjonalnie i niezbyt intensywnie. Nigdy jednak nie udało się nam uzyskać stuprocentowej poprawy, ale i tak sukces był znaczący, a właścicielka psa jest mi wdzięczna po dziś dzień. Dzisiaj, kiedy piszę te słowa, Sam nadal przyjmuje leki. Minęły dwa lata, a ja wierzę, że prędzej dopadnie go starość niż zabije stan zapalny. Jest jeszcze wiele zachowań psów, które pasują do wzoru zachowań obsesyjnych czy stereotypii – terminologia zależy od szkoły. Miałem psich pacjentów obsesyjnie liżących podłogę albo inne lakierowane powierzchnie drewniane. Niektóre psy potrafiły lizać tak uporczywie, że udawało się im zedrzeć cały lakier z powierzchni. Największą grupę wśród zlizywaczy lakieru stanowią bez wątpienia cocker spaniele, co sugeruje jakiś defekt o charakterze dziedzicznym. Jeśli udałoby się to udowodnić, rzuciłoby to nowe światło na problem zachowań obsesyjnych. Swędzące zapalenie skóry najczęściej występuje u psów ras dużych, jak dobermany, labradory czy inne retrievery. W poprzednim rozdziale była już mowa o tym, że u niektórych psów pojawiają się zachowania obsesyjne, jak polowanie na nieistniejące muchy czy pogoń za własnym ogonem. W dalszym ciągu do końca nie wiemy, jakie jest w istocie podłoże tych wszystkich przypadków, ale – skłaniając się do teorii o charakterze tych przypadłości zbliżonym do OCD – nadal prowadzimy nad nimi intensywne badania. wydawnictwo GALAKTYKA: Fragment [z:] Nicolas Dodman, "Pies, który kochał zbyt mocno" Wydawać by się mogło, że większośc schorzeń, które dotykają człowieka, na przykład z powodu prowadzenia siedzącego trybu życia, małej ilości wysiłku fizycznego oraz nadwagi, nie powinna mieć żadnego związku ze schorzeniami występującymi u zwierząt. Wszak nasi czworonożni przyjaciele non stop są w ruchu i nie pracują przed komputerem, w związku z czym wydawać by się mogło, że ludzkie choroby ich nie dotyczą. Nic jednak bardziej mylnego, okazuje się, że niezwykle popularna ostatnio wśród ludzi dyskopatia, może dotknąć również psy. Dowiedz się czym jest dyskopatia u psa, jakie są jej przyczyny oraz jak objawia się ona u naszych czworonożnych przyjaciół. Pamiętaj, że tak samo jak w przypadku ludzi, zwierzęta również mogą poważnie chorować i cierpieć, dlatego dowiedz się co robić, aby Twój pupil jak najdłużej wiódł szczęśliwe życie. Zdrowy pies to szczęśliwy pies! Czym jest dyskopatia u psa? Dyskopatia u psa to bardzo poważne i niestety dość często występujące schorzenie, obejmujące zmiany w kręgosłupie naszych czworonożnych przyjaciół. Dyskopatia u psa może się pojawić w każdym wieku, a dodatkowo schorzenie może dotknąć każdej rasy. Oczywiście, niektóre z ras, takie jak jamniki, dobermany, spaniele, buldogi francuskie mogą być bardziej zagrożone wystąpieniem schorzenia, jednak każdego zwierzaka trzeba bacznie obserwować, aby na czas wykryć ewentualne nieprawidłowości. W przypadku wystąpienia dyskopatii u psa mówimy o wysunięciu lub wypadnięciu dysków znajdujących się naturalnie kręgosłupie do kanału kręgowego. Wówczas pojawia się u zwierzęcia silny ból, a jeżeli dyskopatia u psa jest bardzo zaawansowana, nawet porażenia kończyn i niedowłady. Dyskopatia u psa podlega leczeniu, jednak jego przebieg zależy od zaawansowania choroby u naszego czworonożnego przyjaciela. Po wykonaniu właściwej diagnozy, specjalista weterynarii proponuje wdrożenie odpowiedniego leczenia. W najlżejszych przypadkach, po zabiegu usunięcia wypadnietego dysku pacjent odczuje znacząca poprawę i już po kilku dniach wróci do dawnej sprawności ruchowej. Objawy dyskopatii u psa Ponieważ nasi czworonożni przyjaciele nie powiedzą nam gdzie i co ich boli, to my jako opiekunowie musimy być wyczuleni na wszelkie niepokojące sygnały, które mogą świadczyć o wystąpieniu dyskopatii u psa. Początkowym objawem schorzenia zawsze będzie ból kręgosłupa, który spowoduje, że zwierzę niechętnie będzie podnosiło się z posłania, straci apetyt i ochotę na spacery czy zabawę z nami. Następnym objawem może być wystąpienie niedowładu kończyn, co będzie wyglądało tak, jakby zwierzę kulało na jedną lub kilka łap. W przypadku bardzo późno rozpoznanych przypadków dyskopatii u psa, można zaobserwować nawet nietrzymanie moczu i kału lub zatrzymanie moczu w organizmie zwierzęcia. Aby potwierdzić lub wykluczyć występowanie dyskopatii u psa, na podstawie zaobserwowanych objawów, lekarz weterynarii zaleci wykonanie badania neurologicznego i badań dodatkowych, takich jak na przykład tomografia komputerowa czy rezonans magnetyczny. Jeżeli zauważysz u swojego pupila jakiekolwiek niepokojące objawy, które mogą wskazywać na wystąpienie dyskopatii u psa, nie zwlekaj z wizytą w klinice weterynaryjnej, sprawdź: Wczesne podjęcie diagnozy oraz leczenia w zakresie dyskopatii u psa, pozwala skrócić cierpienie i ból występujące u Twojego pupila. Weź pod uwagę, że rehabilitacja dyskopatii u psa nie jest już nowinką w weterynarii i koszty takiego leczenia wcale nie muszą być astronomicznie wysokie. Jeżeli zależy Ci na dobru i szczęściu Twojego czworonożnego pupila, a podejrzewasz u niego dyskopatię u psa, nie czekaj – zgłoś się do kliniki weterynaryjnej w swojej okolicy już dziś! Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 08:25 Nie bij go, bo to idiotyzm. Możesz spryskać dywan preparatem odstraszającym będzie, jeśli będziesz wychodziła na dwór z psem i zawsze po wysiusianiu się na trawę daj mu zakupione wcześniej ciasteczko, głaszcz go po głowie i chwal głośno. Wtedy on będzie to sobie kojarzył z nagrodą, a za sikanie na dywan możesz podnieść trochę głos i wyrazić swą dezaprobatę. U mnie ;DDD TiFFani odpowiedział(a) o 08:23 ojojo ciężko ja tu treserem ani żadnym znawca niej estem ale cos wiem możesz jakby sikał t zganiać go za to albo kiedy widziszże ma potzrebe ucz go na podwurku sikac czyli często wychodz z nim To nie jest zbyt proste ...;/Najlepiejj przyłapać pieska kiedy to robie powiedzieć"nie wolno!" i wskazać na plamkę i następnie zabrać smycz i wyjsc z nim na spacer jezeli po chwili nie zrobi wroc do domu (A zapomniałam miej smakołyk przy sobie) obserwuj pożniej pieska i gdy zacznie wyszyc po ścianach lub kręcic się w kółko zabierz go na podworkopo takiej tresurze powinny pojawic sie efekty:)Ps. pzdrów pieska kuwetę sobię kup nigdy nie może pies sikać na dywan lub wyprowadź go na dwór (nie przywiązuj go do smyczy psy tego nie lubią) i kuwetę dla psa a nie dla kota jeżeli się boisz że pies ci ucieknie może w wodzie jest za bardzo dużo zarazek i bakterii że pies sika na jeżeli chodzi oduczaniu psa sikania z dywanu to zmień na trochę czystszą innym jest ważna tak naprawdę byłem pierwszy. blocked odpowiedział(a) o 08:38 Ja psa nauczylam tak ,ze jesli nie wyszlam z nim na dwor zeby sie zalatwil ,to w domu w jakims miejscu mialam polozone gazety jakies tam stare jedna na druga , i jesli pies nasikal gdzies obok tych gazet to podeszlam do niego i pokazywalam "nie wolno , zły pies (pokazujac na gazety) tam masz sie zalatwiac " i tak za kazdym razem z reszta po jakims czasie moj piesek zaczal sie zalatwiac na gazety ,a potem juz na dwor Tylko pamietaj zeby te gazety wymieniac za kazdym razem jak pies sie tam zalatwi Wejdź na stronę i kliknij w wychowanie potem szczeniak trzeba tam sobie poszukaj. Tam wszystko jest napisane :) Ale jeszcze dam Ci linka żeby Ci było wszystko o szczeniakach - [LINK]Tu wszystko o nauce czystości - [LINK] [LINK] jest coś takiego jak specjalny ''akyszek'' to taki jakby dezodorant o zapachu lawendy , trzeba nim spryskac dywan i piesek nie będzie po nim chodził i sikał bo ten zapach go odstrasza tzn. nic mu nie robi tylko psy nie lubią tego zapachu. albo jak będzie sikał na dywan to leciuteńko go klepnij , powiedz , że nie wolno i wyściel mu gdzieś gazetami i zaraz jak nasika to połóż na gazety Uważasz, że ktoś się myli? lub

czym wyprać dywan zasikany przez psa